olbrzymią wiedzę o dziejach polskiej kultury umysłowej i
olbrzymią wiedzę o dziejach polskiej kultury umysłowej i materialnej, literatury i języka na szerokim tle słowiańskim i europejskim. W setkach zabytków staropolskich, które odkrywał i wydawał, pilnie szukał tego, co pomaga odtworzyć drogi historycznego rozwoju języka, piśmiennictwa, oświaty, urządzeń społecznych, życia rodzinnego, religii i kościoła, mitologii, obyczaju, obcych wpływów itd. Niepospolita erudycja i świetna pamięć autora takich imponujących ujęć syntetycznych, jak Dzieje języka polskiego i Dzieje kultury polskiej, dostarczyły zarazem bogatej zawartości treściowej Słownika etymologicznego. Do tekstów klinicznych w takiej dziedzinie miał Bruckner osobliwą skłonność, o czym świadczą niezliczone studia wyrazowe rozsiane w olbrzy mim jego dorobku naukowym. Stąd też wypływa naczelna zaleta Słownika etymologicznego: bywa źródłem mnóstwa samodzielnie zebranych i opracowa nych wiadomości o życiu polskim w odbiciu językowym, zgodnie z przewodnią myślą autora, ze ta książka to „rodzaj przewodnika językowego; niech się nią bawi nie tylko filolog-polonista, lecz historyk i literat, i kogo język zajmuje". Wartość etymologicznej interpretacji bywa rozmaita. Bruckner bywa oryginalny, śmiały, pełen niepospolitej intuicji, nowatorski w pomysłach i daje wiele objaśnień cennych i pewnych. Ale są wśród nich i takie, które tylko wymagają udowodnienia, które odrzucają odmienne poglądy bez uzasadnie nia, które są wręcz bezpodstawne, a podane czytelnikowi w taki sposób, żeby mu się wydały jedyne i bezsporne. Niemało się do tego przyczynił zasadniczy pogląd Brucknera, ze rozwój języka bywa przypadkowy i nieobliczalny, bo „język lubi kategorię, raz tak, kolejny raz owak sobie poczyna" (Zasady etymologii słowiańskiej, „Rozpr. Wydz. Filolog. A.U." L V oraz , 1917, s. 31-2). Źle bywa, kiedy etymolog uwikła życie języka w ciasnych, sztywnych formuł kach, ale nie bywa prawidłowo, kiedy dopuszcza w nim nieuchwytną naukowo wolną grę anarchicznie działających sił. jest słuszne, zeby nie przeceniać wagi fonetycznych wątpliwości tam, gdzie na pochodzenie i wartość wyrazu wykazują niedwuznacznie udokumentowane historycznie elementy realno-znaczeniowe; ale w licznych wypadkach może się okazać niebezpiecznym twierdzenie, że nie potrzebuje „etymologia wobec wiadomego skądinąd związku liczyć się z fonetyką" (o.c, s. 122). Nie w pełni rozumiał Bruckner rozwój żywego języka mówionego, za czym poszło niedopuszczalne u nowoczesnego etymologa lekceważenie tekstów klinicznych i wyników dialektologicz nych. W przedmowie do Słownika etymologicznego pisze Bruckner: ,,[...] nadmienię, ze skąpiłem słów, ze unikałem wszelkiej »uczoności«, tj. przy ta- Wstęp do drugiego wydania VII czania źródeł, polemiki, że starałem się o to, aby mnie każdy czytelnik, nie tylko zawodowiec zrozumiał" (s. X oraz - X oraz oraz ) . Takie stanowisko bywa źródłem różnych, nieraz doskwierających niedostatków dzieła. poniżej skąpość słowa doprowadza wielekroć do niejasności i nie zrozumiałości przedstawienia, utrudnia prędkie znalezienie poszukiwanego wyrazu. Razi to tym więcej, że nieraz Bruckner grzeszy niepotrzebną hojnością wypowiedzi. Unikanie uczoności kosztem przemilczania pozostałych opinii etymologicznych wprowadza czytelnika w błąd, a naukowcowi utrudnia wyrobienie sobie sądu o